nie, chyba nie powiem, że zły. bo oprócz wszystkich złych rzeczy, które się wydarzyły, było też dużo dobrych. poza tym uczę się ciągle, że zwykle nie jest tylko "dobrze" ani tylko "źle", a jedno z drugim się przeplata i jak się złapie pewną perspektywę, można to dostrzec. (no chyba, że naprawdę byłby to tylko i wyłącznie zły rok, wtedy owszem, można by go nazwać złym).
no ale dobrze.
złe rzeczy się wydarzyły i wcale ich jeszcze nie przerobiłam. wcale nie zapomniałam. wciąż są całkiem świeże, czasem zaskakuje mnie, jak bardzo.
to dzisiaj właśnie przeczytałam świetny wywiad w wysokich obcasach z joanną bargielską, który dopiero teraz wpadł mi w ręce, w którym mówi między innymi tak:
Musimy dopuścić, że ludzie po stracie mogą na tysiąc sposobów to
przeżywać. Nawet pozostając w żałobie do końca życia. Nie wierzę, że
żałobę da się do końca 'przepracować'. Nie wiemy, kiedy przyjdzie ten
moment, gdy jakieś wspomnienie, skojarzenie nas rozłoży, trafi w punkt.
Nie jestem też zwolenniczką powiedzenia, że 'co nas nie zabije, to nas
wzmocni'. To brzmi, ale nie ma sensu. Z niczego nie wychodzimy cało.
(swoją drogą od razu zamówiłam sobie jej obsoletki, podczas czytania których - na razie jedynie fragmentów, chociaż są książką poświęconą historiom kobiet, które straciły ciąże, nie mogłam się powstrzymać od głośnego śmiechu. wygląda na to, że ta pani to moje literackie odkrycie roku, dokonane w ostatni jego dzień.)
tak więc, nie wychodzę z tego roku cało. ale rozumiem też już, że taka jest kolej rzeczy. że posłużę się jeszcze jednym cytatem:
Pamięć o tym, że bardzo łatwo jest wszystko stracić, że nie jesteśmy w
życiu bezpieczni i absurdem jest łudzić się, że jesteśmy, bo w każdej
chwili może się wydarzyć wszystko - myślę, że trzeba mieć to w tyle
głowy, żeby sensownie żyć.
chociaż odkrycie tego i pogodzenie się z tym może być dosyć bolesne.
a tak poza tym, w tym roku bywało też pięknie. bywałam w pięknych miejscach, słuchałam pięknej muzyki. i nie przeczytałam żadnej książki w całości (tego akurat nie uważam za powód do dumy). choć napoczęłam co najmniej kilka. to chyba po prostu nie był mój rok na czytanie książek. ale coś mi mówi, że ten kolejny pod tym względem może być całkiem inny.
nie, to na pewno nie był całkiem zły rok. ale mam nadzieję, że ten kolejny będzie po prostu dobry. niech będzie dobry.
i wam też, dobrego roku życzę.
niech potraktuje nas łagodnie.
a, i jeszcze zdecydowanie zgodzę się z annie leibovitz, która nazwała iPhone'a "the snapshot camera of today". i z tym, że instagram został aplikacją roku. dla mnie to był rok instagramu.
(oraz był to rok, w którym zaczęłam używać gpsa w telefonie chodząc piechotą i nigdy więcej się nie zgubiłam w obcym mieście. ;) i wiele wiele innych, jak tak sobie pomyślę, ale to chyba materiał na osobny wpis.)
bawcie się dziś dobrze, gdziekolwiek będziecie!
Piękny wpis...
OdpowiedzUsuńpzdr,
Monika
dziękuję :)
OdpowiedzUsuń