najlepsza na świecie kawa zbożowa, której smak usilnie próbuję odtworzyć w domu.
i poznawanie innych kobiet. ich historii, które często tak bardzo przypominają nasze własne.
kobiet z torbielami na jajnikach, mięśniakami macicy, ciążą pozamaciczną, ostrym zapaleniem przydatków, guzami endometrialnymi gdzieś w brzuchu. kobiet, które zdążyły jeszcze zostać matkami, zanim podstępne hormony zaczęły mieszać w ich organizmach, i tych, o których szansę na macierzyństwo wciąż walczą lekarze, bardzo ostrożnie rozważając każdy zabieg chirurgiczny, by ich tej możliwości nie pozbawić.
między takimi kobietami na szpitalnej sali często rodzi się dziwna więź. zrozumienia, współczucia. okazuje się, że wiele z nas cierpi bardzo podobnie. i wszystkie życzymy sobie jak najlepiej.
chociaż nie spotykamy się już nigdy więcej.
zastanawiam się czasem, jak potoczyły się ich losy.
dziewczyny, która poroniła w 10 tygodniu i nie uroniła ani jednej łzy. mówiła, że nigdy nie płacze.
wrocławianki, którą z wczasów w jastarni ściągnął do szpitala silny ból i zapalenie otrzewnej, która kilka lat temu straciła już jeden jajnik i groziło jej usunięcie drugiego. choć właśnie miała ponownie wyjść za mąż i marzyła o drugim dziecku.
mamy pięcioletnich bliźniąt, której endometrioza zadomowiła się na dobre w bliźnie po cesarskim cięciu, powodując ból, który zwalał ją z nóg.
rodziny, której choroba pokrzyżowała wakacyjne plany.
a jak potoczy się moja historia? - zastanawiam się, łykając, już w domu, kolejną tabletkę.